Znasz jedne z tych uczuć kiedy, z bohatera "przedstawienia", stajesz się tylko widzem, który wszystkiemu się przygląda, a raczej słucha. Kiedy od lutego czekasz na 27 kwiecień, a spędzasz ten dzień zupełnie gdzie indziej robiąc wszystko, doslownie wszystko, żeby zająć czymś myśli. I wydaje mi się, że żadne tlumaczenia a zwłaszcza te "jeszcze wiele takich przed Tobą" nie pomagają, lepiej nie mówić nic - tak myślę I Ci ludzie mówiący mi "ja bym na Twoim miejscu umarła" niewiedzący co jeszcze ich czeka. Pytania "jak się czujesz" gdzie chciało by się tak bardzo odpowiedziec "kur^wa a jak ja się moge czuć?" I ta paranoja, że muzyka którą kochasz nawet w tych momentach Ci nie pomoga, bo przypomina Ci o każdym dobrym momencie. A i jeszce najpiękniejsze, tak na koniec kiedy przeczesujesz włosy i wyciągasz ich z dnia na dzień coraz więcej. W pewnym momencie chwyta Cię po prostu obrzydzenie bo łez już zabrakło na to. Zazdrość.
Patrzenie w kalendarz i mysli "Boże Narodzenie będzie już piękne"
Jak dorosnę, wymyśle przyspieszacz czasu dla tych wszystkich dzieci, których nie widziałam uśmiechniętym odkąd tu jestem, a troche już czasu minęło odkąd trafilam na onkologie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz