"W moim życiu nastąpiła zima, a ludzie których poznałam byli moim jedynym latem...."
Można powiedzieć, że dokładnie zima, padał wtedy śnieg. "News" na oddziale, że nowa choroba nowotworowa Powiem wam szczerze, że ja nie pamiętam nawet jak ten dzień wyglądał, pamietam go tylko do momentu diagnozy. Ostatnio się zastanawiałam, czy ja wgl wyszłam z sali od 16, bo mniej więcej o tej godzinie się dowiedziałam. Pojawił się duży problem? Jak mam to powiedzieć Kasi i Martynie? Rodzinie powiedzą rodzice, ale im? Nie pamiętam treści sms do Kasi, totalnie nie pamiętam. Tylko przypomina mi się jak powiedziała mi troche później, że pierwsze co zrobiła to otworzyła książke do biologii i poszukała jak co to dokładnie jest. Haha. Troche pamiętam sms-a do Martyny "cześć wiesz nie bedzie mnie jutro w szkole i w sumie do końca roku szkolnego mnie nie będzie...." To było straszne. Troche się śmieje sama z siebie, że zachowuje się jak w Harrym Potterze, bo przez moje gardło nie przechodzi słowo na R i słowo na N. Nie potrafie tych dwóch słów wypowiedzieć. Pamiętam zawalone skrzynki odbiorcze, jak nie potrafiłam na to wszystko odpisać a pięlegniarka chodziła tylko po północy i pytała, czemu ja jeszcze nie śpie. Szpital stał się moim domem, może źle napisane, nie domem, bo dom to coś pięknego. Szpital stał się niechcianym miejcem "zamieszkania". Kiedyś jak wyszłam na jakąś przepustkę, to chciałam pod mój prysznic wejść w klapkach. Po prostu odzwyczaiłam sie, że można mieć swój prysznic. Pamiętam jak zapytałam moją docentke, kiedy wypadną mi włosy odpowiedziałą "po drugim bloku". Jak wybierałam się na oddział, żeby właśnie dostać owy drugi blok, wychodziłam z domu z myślą, że nie wróce już z moimi włosami. Że nie wróce już z żadnymi :D Postawcie się teraz w takiej sytuacji, że wychodzicie gdzieś i wiecie, że wrócicie juz bez włosów (dziewczyny, chociaż niektórzy chłopcy mają takie włosy, że w sumie też XD). Pamiętam powroty, po ciężkich blokach chemioterapi do domu, gdzie jak przychodziłam, kładłam się spać i tydzień zbierałam organizm w całość.Czułam się jak śmieć, naprawdę czasem zastanwiałam się, jak to będzie jak będe się czuła dobrze, normalnie, tak jak zawsze. Nie pamiętałam już tych momentów. Pamiętam, że przez pierwsze miesiące naprawdę nie marzyłam,. Nie chciałam słuchać muzyki, przypominała mi tylko o dobrych chwilach, gdzie w tamtym czasie się na nie nie zapowiadało. Pamiętam wakacje, gdzię było 35+, kiedy myślałam, że naprawdę tego nie zniosę. Długi rękaw, długie spodnie żeby tylko nie być na słońcu, bo na chemii nie wolno. P Mogłabym tak wymieniać do jutra, ale nie w tym sens. Przetrwałam.
Nagle stał się koniec sierpnia, początek września. Wszystkie plany miały być zrealizowane. Nauczyłam się jednego - te plany zazwyczaj po prostu nie wychodzą. I też tak było, trzeba było przyjąć to co jest. Zaakceptować - w końcu droga do akceptacjii!
Postanowiłam zakończyć tego bloga, wiem, że może drugi raz, ale naprawdę definitywnie zakończyć.
Podziękować "stałym" czytelnikom.
Jak to ktoś napisał "dostałam drugie życie" i doceniam to każdego dnia.
Troche mi łezki lecą, że doczekałam się ostatniego postu na tym blogu. Chciałabym tylko wspomnieć, że naprawdę mi on pomógł. Ale gdyby ktoś mi w kwietniu powiedział, że doczekam takiego momentu.
Mój pierwszy post zaczynał się "Nigdy nie wiem jak zacząć..."
Jak kończyć może też nie.
Jednak chciałabym z całego serca podziękować wszystkim, naprawdę wszystkim, którzy trzymali za mnie kciuki, nawet tym, którzy tego żałowali. Wasza obecność tutaj naprawdę mi pomagała, wiedziałam, że to wszystko nie jest na darmo. Ostatnio często widze cytat pt. " Każdy, nawet najgorszy dzień ma swój kres" ja przerobiłabym go "Każdy, nawet najgorszy okres w życiu ma swój kres"
66 dni do sylwestra, wybije 24, rok 2013 będzie za mną.
Chciałabym podziękować Kasi, Rafałowi, za wszystko co teraz dla mnie robią, za to, że starają się, żeby moje życie wróciło do normy. Jesteście wielcy.
Podziękować Darii! Dziewczyno gdyby nie ty, nie wiem jak wytrzymałabym czas od kwietnia do końca maja. Opowiadam o Tobie bardzo często. To jak powiedziałaś lekarzowi "czekaaaaj" i śmiałyśmy się z tego przez pół wieczoru, albo "ale miałaś się iść kąpać" Hahahhahaha. Nie no, naprawdę, musze Cię odwiedzić w wakacje!
Madzii. która zawsze się interesowała co u mnie słychać, nawet odwiedziła mnie osobiście. Takie coś się bardzo dobrze pamięta!
Podziękować pewnej osobie, która pisała ze mną meile na początku i naprawdę bardzo mi pomogła. Pamiętam jak napisałaś mi "mam marzenie, żebyś martwiła się tylko o to czy makaron jest rozgotowany" Teraz gdy robie obiad, naprawdę o tym myślę.
I LOST BUT I WON!
TRZYMAJCIE SIĘ CIEPŁO
I NIE PODDAWAJCIE SIĘ!
WIEM CO MÓWIĘ :)
Paulina Pyka.