niedziela, 27 października 2013

Trzeba wiedzieć .. kiedy ze sceny zejść.

"W moim życiu nastąpiła zima, a ludzie których poznałam byli moim jedynym latem...."

Można powiedzieć, że dokładnie zima, padał wtedy śnieg. "News" na oddziale, że nowa choroba nowotworowa Powiem wam szczerze, że ja nie pamiętam nawet jak ten dzień wyglądał, pamietam go tylko do momentu diagnozy. Ostatnio się zastanawiałam, czy ja wgl wyszłam z sali od 16, bo mniej więcej o tej godzinie się dowiedziałam. Pojawił się duży problem? Jak mam to powiedzieć Kasi i Martynie? Rodzinie powiedzą rodzice, ale im? Nie pamiętam treści sms do Kasi, totalnie nie pamiętam. Tylko przypomina mi się jak powiedziała mi troche później, że pierwsze co zrobiła to otworzyła książke do biologii i poszukała jak co to dokładnie jest. Haha. Troche pamiętam sms-a do Martyny "cześć wiesz nie bedzie mnie jutro w szkole i w sumie do końca roku szkolnego mnie nie będzie...." To było straszne. Troche się śmieje sama z siebie, że zachowuje się jak w Harrym Potterze, bo przez moje gardło nie przechodzi słowo na R i słowo na N. Nie potrafie tych dwóch słów wypowiedzieć. Pamiętam zawalone skrzynki odbiorcze, jak nie potrafiłam na to wszystko odpisać a pięlegniarka chodziła tylko po północy i pytała, czemu ja jeszcze nie śpie. Szpital stał się moim domem, może źle napisane, nie domem, bo dom to coś pięknego. Szpital stał się niechcianym miejcem "zamieszkania". Kiedyś jak wyszłam na jakąś przepustkę, to chciałam pod mój prysznic wejść w klapkach. Po prostu odzwyczaiłam sie, że można mieć swój prysznic. Pamiętam jak zapytałam moją docentke, kiedy wypadną mi włosy odpowiedziałą "po drugim bloku". Jak wybierałam się na oddział, żeby właśnie dostać owy drugi blok, wychodziłam z domu z myślą, że nie wróce już z moimi włosami. Że nie wróce już z żadnymi :D Postawcie się teraz w takiej sytuacji, że wychodzicie gdzieś i wiecie, że wrócicie juz bez włosów (dziewczyny, chociaż niektórzy chłopcy mają takie włosy, że w sumie też XD). Pamiętam powroty, po ciężkich blokach chemioterapi do domu, gdzie jak przychodziłam, kładłam się spać i tydzień zbierałam organizm w całość.Czułam się jak śmieć, naprawdę czasem zastanwiałam się, jak to będzie jak będe się czuła dobrze, normalnie, tak jak zawsze. Nie pamiętałam już tych momentów.  Pamiętam, że przez pierwsze miesiące naprawdę nie marzyłam,. Nie chciałam słuchać muzyki, przypominała mi tylko o dobrych chwilach, gdzie w tamtym czasie się na nie nie zapowiadało. Pamiętam wakacje, gdzię było 35+, kiedy myślałam, że naprawdę tego nie zniosę. Długi rękaw, długie spodnie żeby tylko nie być na słońcu, bo na chemii nie wolno. P Mogłabym tak wymieniać do jutra, ale nie w tym sens. Przetrwałam. 

Nagle stał się koniec sierpnia, początek września. Wszystkie plany miały być zrealizowane. Nauczyłam się jednego - te plany zazwyczaj po prostu nie wychodzą. I też tak było, trzeba było przyjąć to co jest. Zaakceptować -  w końcu droga do akceptacjii! 

Postanowiłam zakończyć tego bloga, wiem, że może drugi raz, ale naprawdę definitywnie zakończyć. 
Podziękować "stałym" czytelnikom.
Jak to ktoś napisał "dostałam drugie życie" i doceniam to każdego dnia. 

Troche mi łezki lecą, że doczekałam się ostatniego postu na tym blogu. Chciałabym tylko wspomnieć, że naprawdę mi on pomógł. Ale gdyby ktoś mi w kwietniu powiedział, że doczekam takiego momentu.

Mój pierwszy post zaczynał się "Nigdy nie wiem jak zacząć..."

Jak kończyć może też nie. 
Jednak chciałabym z całego serca podziękować wszystkim, naprawdę wszystkim, którzy trzymali za mnie kciuki, nawet tym, którzy tego żałowali. Wasza obecność tutaj naprawdę mi pomagała, wiedziałam, że to wszystko nie jest na darmo. Ostatnio często widze cytat pt. " Każdy, nawet najgorszy dzień ma swój kres" ja przerobiłabym go "Każdy, nawet najgorszy okres w życiu ma swój kres"

66 dni do sylwestra, wybije 24, rok 2013 będzie za mną.

Chciałabym podziękować Kasi, Rafałowi, za wszystko co teraz dla mnie robią, za to, że starają się, żeby moje życie wróciło do normy.  Jesteście wielcy. 

Podziękować Darii! Dziewczyno gdyby nie ty, nie wiem jak wytrzymałabym czas od kwietnia do końca maja. Opowiadam o Tobie bardzo często. To jak powiedziałaś lekarzowi "czekaaaaj" i śmiałyśmy się z tego przez pół wieczoru, albo "ale miałaś się iść kąpać"  Hahahhahaha. Nie no, naprawdę, musze Cię odwiedzić w wakacje!

Madzii. która zawsze się interesowała co u mnie słychać, nawet odwiedziła mnie osobiście. Takie coś się bardzo dobrze pamięta!

Podziękować pewnej osobie, która pisała ze mną meile na początku i naprawdę bardzo mi pomogła. Pamiętam jak napisałaś mi "mam marzenie, żebyś martwiła się tylko o to czy makaron jest rozgotowany" Teraz gdy robie obiad, naprawdę o tym myślę. 





I LOST BUT I WON!



























TRZYMAJCIE SIĘ CIEPŁO
I NIE PODDAWAJCIE SIĘ!
WIEM CO MÓWIĘ :)

Paulina Pyka.






14 komentarzy:

  1. Byłam "z tobą" od samego początku, od pierwszej notki tutaj, osobiście się nie znamy. Jestem w twoim wieku, ale mieszkam w Poznaniu. ;) Ryczałam, czytając pierwszą notkę i ryczę, czytając ostatnią. Wiesz, od początku nie mogłam się doczekać notki, w której napiszesz "I LOST BUT I WON". Pewnie strasznie głupio to zabrzmi, ale przywiązałam się do twojej osoby, dlatego mi szkoda, że przestajesz pisać. Ale wiesz, z drugiej strony cholernie się cieszę i mam nadzieję, że będziesz teraz podwójnie szczęśliwa (: (Po cichu liczę na to, że odblokujesz kiedyś insta, żebym mogła wiedzieć chociaż w 1%, co tam u ciebie :c). Szczęścia, Pykson! / Marianna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jej! Jak miło. Jak chcesz dodaj mnie na fejsie https://www.facebook.com/pykks , insta pewnie nie odblokuje, nie chce, żeby niektóre osoby miały do niego wgląd :D to pewnie ty zadałaś to pytanie na asku o Poznań, a ja taka zdziwiona, czemu akurat Poznań. KURCZE, POZDRAWIAM CIĘ Z CAŁEGO SERDUSZKA <3

      Usuń
    2. widzisz, założyłam specjalnie instagram, żeby cię obserwować :D (matyldaxxx jakby co to ja :D) nie sugeruj sie tym, ze mam Matylda zamiast Marianna :D :*

      Usuń
    3. tak właśnie myślałam! haha :* chciałabym Cię poznać!

      Usuń
  2. Siostra powiedziała mi o Tobie, kazda notka czytana, dużo wylanych łez, trzymaj sie Paulina i zdania prawka!

    OdpowiedzUsuń
  3. Znamy się osobiście, nawet trochę dobrze, bo widywałyśmy się codziennie. Trzymałam za Ciebie kciuki każdego dnia i z wielką radością czekałam również na wpis "I lost but I won" i doczekałam się !
    Bardzo mi głupio, że do Ciebie nie pisałam, nawet nie potrafię wytłumaczyć czemu..
    Ale czytałam każdą notkę i z utęsknieniem czekałam na kolejną. Byłam z Tobą myślami i duchem. Cieszę się ogromnie, że Ci się udało ! ;)))
    Buziaki Paulaa ;**

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozumiem, sama nie wedziałabym co do siebie napisać :d trudna sytuacja, dziękuje za wiarę we mnie i kciuki! pozdrawiam kimkolwiek jesteś :*

    OdpowiedzUsuń
  5. czekam na jakąś aktualizację :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba czytasz mi w myślach, dziś zaczełam pisać nowa notkę, ale po chwili stwierdziłam, że to bez sensu. Ale napisze, może nawet już jutro, Pozdrawiam :*

      Usuń
    2. Czekam :D / Matylda na instagramie XD

      Usuń
  6. Że też nie wiedziałam wcześniej że piszesz :( cóż mogę dodać...wiesz ze jesteś świetną dziewczyną. Życie należy do Ciebie...do nas. Cieszmy się chwilą. Chyba tylko osoby, które dotknęły traumatyczne przeżycia potrafią cieszyć się drobiazgami. Ja staram się bardzo nie narzekać, bo wszystko jest lepsze niż szpital. Ściskam Cię mocno. Do zobaczenia ...może na jakiejś iskierkowej imprezie :) BUZIAKI

    OdpowiedzUsuń
  7. Kochana pisz dalej, jeśli jest choć jedna osoba, która chce czytać to warto. Ja od teraz jestem Twoją wierną fanką. Nie wiem czy przeczytam Twój blog od początku ( nie chcę wracać do bolesnych wspomnień, wiem że zrozumiesz ) ale będę pilnie śledzić dalsze wpisy. TWOJA WIERNA FANKA

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z każdym następnym dniem jest lepiej. Nowe życie, nowe priorytety, życie naprawdę jest dla mnie TERAZ cudowne. Pozdrawiam Cię Kasiu i wierzę, że Twój blog pomaga Ci rozładować emocje (sama tak miałam), jednak doszłam do wniosku, że to co chciałam przekazać - przekazałam, a każda notka o tym byłaby DLA MNIE tylko rozdrapaniem rany, która goi się coraz szybciej i nie mam siły już jej leczyć. Twój blog jest dla mnie ciekawą lekturą, chociaż przyznam się szczerze nie raz już poleciały łzy.. jednak inaczej jest, gdy jest to za nami. Pozdrawiam Cieplutko razem z mamą :* Buziaki dla Agatki, która pewnie by mnie nie poznała :*

      Usuń