czwartek, 15 sierpnia 2013

Chyba mi się fes nudzi, że pisze trzeci dzień z rzędu. No tak, jestem od piątku sama na sali, mojej szpitalnej "ekipy" akurat nie ma, a jak już ide z kimś pogadać to szybko, żeby nikogo nie zarazić. Teraz sobie zrobiłam stylowy stolik na laptopa z pozostałej szafki na sali, słuchaweczki - pełna kulturka. Za oknem standardowe fontanny, niezmienny widok od marca. Nawet już mnie tak nie wkurzają, przynajmniej wiem kiedy jest 23. Czasem chce mi się śmiać, że patrzyłam przez te okno jak padał śnieg na Wielkanoc a teraz mamy drugi miesiąc wakacji. Zaczynam słuchać muzyki, zaczynam marzyć, jak dla mnie to duży postęp. Nie chce nawet myśleć jaki będzie stres przed tymi wszstkimi badaniami, ale nie ma źle bardziej myśle o tym, że mi się zatka wenflon przy podawaniu kontrastu i zaś będzie tak bolało haha, ale to będe się przejmować później. WYNIKI MUSZĄ BYĆ DOBRE. Chciałabym już iść do domu i nie żyć z tą świadomością, że w każdej chwili może będe musiała wracać, schować już tą wielką walizke, która zawsze stoi zapakowana. Nie myśleć o tym ile mam leukocytów, granulocytów, hemoglobiny a ile przypadkiem mam płytek. Chciałabym myśleć o tym, o czym powinnam w moim wieku, juz nawet wole myślenie "jak ja zdam mature" :d  Ludzie jak ja bym se do szkoły poszła, nie pomyśłalabym że to powiem, ale normalnie bym se poszła. Pamiętaj jak ostatni raz szłam do szkoły w marcu i mówiłam "ten dzien byłby piękny, gdyby nie to, że trzeba zdać opatrunki na przysposobieniu obronnym". Haha, ale ostatnio bylam w mojej szkole zanieść coś do sekretariatu i w sumie dziwne uczucie. Nie ma co - lat licealnych miło wspominać nie będe. 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz