poniedziałek, 14 października 2013

Dzisiaj się zastanawiałam, co bym odpowiedziała na pytanie "co jest najgorsze w chorobie nowotworowej?"
Odpowiedź zajęła bym mi troche dłużej niż myślałam. Wszystko było "najgorsze".  Powiem wam, że ja czasem sobie myślę, że to chyba jakiś zły sen był, bo nie wierze w to, że to przetrwałam. Nie zapomne momentów, w których czułam, ze coś się dzieje i wiedziałam, wiedziałam, że kolejna noc już będzie w szpitalu. I zaś to samo, walizki, pudełka z jedzeniem, poduszki, komputer, pół roku na walizkach. Jak ja już miałam dość tego widoku, że walizka ZAWSZE była przygotowana w razie potrzeby. To tak jakbyś nigdy spokojnie nie mógł spać. I co? Kierunek Zabrze, izba przyjęć, czekanie, aż ktoś łąskawie przyjdzie, winda przycisk "4 piętro" otwierają sie drzwi, różowe ściany napis "odział hematologi i onkologii dzięciej" dzień dobry, my do przyjęcia, opaska "all inclusive" na ręke.. kolejna. Rozkmina jaką sale się dostanie, czasem już nawet kolor ścian mnie pocieszał, nie lubiłam zielonej okropnie. Omijałam sale nr 6. szerokim łukiem. Nie potrafiłam tam nawet wejść, udało mi się - przez pół roku byłam tam tylko raz, ten pierwszy raz,  dnia 29 marca.  Sztuczne uśmiechy do lekarzy, że przecież mam super humor, jakby inaczej? Jak się czujesz? Dobrze, moge chemie dziś dostać! Tylko to było najważniejsze, hah, człowiek nie chce chemii, ale jak jej nie dostanie, to leczenie się tylko przeciągnie. Nikt mi nie chciał uwierzyć, że przy pierwszym wlewie chemii, czułam, że guz w środku się rozpada, czułam to. Powiedzili, że to troche nierealne, może i tak, ale czułam. Przyszła pani pięlegniarka, powiedziała "no to ma lecieć godzine, macie sreberka, owineicie kabelki" lajtowo co nie? przecież to nic nowego? przez całe życie uczyłam się jak ustawić odpowiednio kroplówke. Tja... we wszystkim było się tak bardzo "świeżym". Przychodzi lekarka, no leukocyty tyle, erytrocyty tyle, hemoglobina tyle, granulocyty, próby tyle, ob tyle. Przerażenie innych ludzi, ale czy to dobrze, czy źle? Wszystkiego człowiek musiał się nauczyć, do takiego stopnia, że gdyby przyszła pani Docent, trzeba było ładnie "wyśpiewać" wartości. 

Czasem przypominam sobie sytuacje, w których dzieci mające 3/4 lata mówiły, że nie mogą wyjść na dwór bo mają mniej niz 1500 granulocytów. To boli, że tak naprawdę, powinny nie mieć pojęcia co to wgl jest i cieszyć się z dzieciństwa.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz